Archiwum kwiecień 2019


W szpitalu wcale nie musi być nudno i smutno...
28 kwietnia 2019, 12:18
Witajcie Mamki, te już oczekujące jakiegoś znaku w szpitalu z terminem jak i te jeszcze czytające z domu i szykujące dopiero torbę szpitalną. Każdy z nas ma nie za dobry stosunek do szpitali, no bo kto lubi leżeć w nie swoim łóżku, z obcymi osobami w tych naszych luksusach =). Ale tu wpis właśnie dla tych co tak bardzo nie chcą się dać położyć w szpitalu, bądź się wręcz boją. Nie ma czego! Nawet w szpitalu czekając na poród może być fajnie. Można nawiązać bardzo fajne znajomości, zebrać odpowiedzi na nurtujące nas pytania dotyczące porodu, połogu, laktacji itd. Bardzo dużo zależy od dwóch czynników : naszego nastawienia oraz towarzystwa, ludzi nas otaczających. Mimo, że spędziłam prawie 8 godzin na izbie przyjęć zanim się dostałam na oddział, jestem zadowolona, pozytywnie nastawiona, uspokojona i szczęśliwa, że jestem pod kontrolą lekarzy już w końcówce mojej ciąży. Tu ktg, tu badanie, tu rozmowa z położoną. I już człowiek się czuje bezpieczniej. Ja I moje maleństwo. Trafiłam na bardzo sympatyczne towarzystwo innych przyszłych mamuś do tego stopnia, że czasem czujemy się jak na koloniach, a nie jak w szpitalu. Rozmawiamy, śmiejemy się, czytamy, takie wakacje all-inclusive po polsku =P. Wczoraj tak się smiałyśmy, że brzuchy całe z naszymi pociechami się nam trzęsły, a była już północ. =) Oczywiście ludzie na oddziale są różni i są też kwiatki ale taki jest świat. Położne są (oczywiście nie wszystkie) bardzo przyjazne i uświadamiają nas, obalają wcześniej wy czytane mity z internetu, wspierają itd. I naprawdę jak porównam pierwsza ciąże z 2016 roku gdzie trafiłam na inny oddział i inne pacjentki a teraz to różnica kolosalna. Teraz nie narzekam na nic, nie stresuje się tak mimo tego, że przed przyjściem tu moja głowa była pełna obaw. Więc dziewczyny w szpitalu też może być fajnie =) I z takim nastawieniem proszę się stawić na izbie przyjęć =) powodzenia! I pozdrawiam szalone dziewczyny z 4 piętra z Madurowicza =)

 

Komentarze

 

 
DoubleMamka i Canpol babies =)
23 kwietnia 2019, 09:36

Drogie mamusie! Która z nas nie lubi konkursów?A która nie kocha słodkich kolorowych zajączków?! DoubleMamka razem z firmą Canpol Babies! 

Zaangażowałam się jako blogująca mama, do programu blogosfera, w którym będę mogła przetestować piękny króliczkowy zestaw lub urządzić konkurs dla swoich czytelniczek z nagrodami od Canpol babies oczywiście! Już niedługo więcej informacji na temat konkursu bądź już w krótce podziele się z wami opinią na temat przetestowanych produktów. Link do strony organizatora  https://canpolbabies.com/pl/blogosfera?fbclid=IwAR3jf1tDC6R4tzy0pjJyxPbuWJA6ywR7qeuLqCHYk3nloc3cRRH83SzlS0w

 

Zapraszam do śledzenia nowych wpisów na FB:

https://www.facebook.com/doublemamkablogspotcom-2244461095820675/

 

P.S OBIECUJĘ ,ŻE BEDZIE KREATYWNIE I SPRAWIEDLIWIE! 

Ciąża /koty /toksoplazmoza
23 kwietnia 2019, 09:24

 

Powszechnie wiadomo ,że w czasie ciąży trzeba uważać bardziej niż zwykle na różne bakterie, wirusy itd. A to temu, że nam jako dorosłym mogą one nie zagrażać, lecz malutkiemu życiu rozwijającemu się w naszych brzuszkach już tak. Nasze maleństwa nie mają wykształtowanej odporności, dla nich jest to wszystko nowe i nie raz kontakt z różnymi dla nas błahymi chorobami, dla nich jest bardzo groźny. Jednak ja przeszłam dwie ciąże bez jakichkolwiek powikłań i chciała bym zabrać głos w dla mnie ważnej sprawie, bo wiele przyszłych mam jest zastraszanych lub błędnie interpretują pojęcie toksoplazmozy.
Na niektórych grupach do jakich należę mamy boją się wręcz kontaktów z kotami, lub jeśli mają pupila w domu to się go pozbywają "dla dobra dziecka" aby tylko nie zarazić się toksoplazmozą. Więc może czas zdemontować plotki, wyjaśnić samo pojęcie toksoplazmozy i przyjrzeć się faktom.
Co to jest ta toksoplazmoza? Otóż jest to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób pasożytniczych jaka może występować u człowieka, wywołana pierwotniakiem o nazwie Toxoplasma gondii. Podobno jak podaje medycyna praktyczna na świecie od 25–75% populacji jest zarażonych tym pierwotniakiem. I tu coś dla mam : W Polsce rocznie stwierdza się ok. 400 przypadków toksoplazmozy wrodzonej co stanowi ok. 1,1/1000 urodzeń żywych dzieci. Prawda ,że bardzo mało? Choroba najczęściej przebiega bezobjawowo i bez powikłań. I teraz jak to jest z tymi kotami, co one mają wspólnego z tym pierwotniakiem? Otóż wiele osób błędnie myśli, że sam kontakt z kotem powoduje zarażenie. Nie, nie, nie! Muszę was zmartwić ale nie wiem czemu tak się uparły przyszłe mamy na te biedne koty, bo od innych zwierząt też można się zarazić toksoplazmozą. I teraz nie samo posiadanie, czy głaskanie czworonoga jest groźne ale kontakt z ich fekaliami. Lecz przecież w naszych czasach gdzie higiena osobista jest na bardzo wysokim poziomie, można zadbać i o to. Można czyścić kuwetę pupila w jednorazowych rękawiczkach, dezynfekować dokładnie ręce po tym zabiegu mydłem antybakteryjnym itd. Jedna strona podaje nawet taką informację :
"Nie stwierdzono istotnego związku między zarażeniem T. gondii u kobiet w ciąży i kontaktem z kotami, niezależnie od sposobu ich karmienia, czy też czyszczenia kuwety." Najczęściej jednak do zakażenia dochodzi przez spożycie surowego lub niedogotowanego mięsa lub nie umytych warzyw lub owoców oraz poprzez kontakt z glebą czy picie skażonej wody. Jeśli macie obawy, macie pupila i chcecie kontrolować sytuację poproście lekarza prowadzącego ciążę o badanie w kierunku wykrycia toksoplazmozy - będzie to badanie płatne z krwi. Bardzo ważny jest fakt ,że posiadacze zwierząt w domu nabyli już odporność na tego pierwotniaka, czyli najwyraźniej byli już zainfekowani. Czyli przebycie przed ciążą zarażenia T. gondii łączy się z nabyciem wystarczającej odporności na nią i tylko w przypadku ciężkiego upośledzenia odporności może dojść do powtórnej infekcji. I teraz przykład z mojego życia.
Dwie ciąże przechodziłam przy dwóch szalonych i kochanych kotach, nie wyobrażam sobie by w ogóle wpaść na pomysł ,żeby je oddać, tylko dlatego ,że zaszłam w ciążę. U mnie w domu zwierzęta traktuję się jak członków rodziny to raz, a dwa bądźmy odpowiedzialni za swoje czynny, jak się zdecydowaliśmy na zwierzaka to nie na rok, czy dwa , tylko miejmy świadomość ,że takie zwierzę będzie nam towarzyszyć nawet do nastu lat. Moje koty były w tym czasie wychodzące, zwiedzały sobie działkowe tereny, czasem coś upolowały, w domu często się z nimi przytulałam, drzemałam, bawiłam. Nie odtrącałam ich, wszystko było jak zwykle. Co do czyszczenia kuwet przyznam, że mąż gdy tylko był w domu to przejął ten obowiązek, lecz ja również nie raz, nie dwa musiałam to zrobić i nie było z tym problemu. Miałam wykonywane badania na tokso i nic nie stwierdzone w dwóch ciążach. Tak więc obalamy mit i dajmy spokój już tym biednym niczemu nie winnym kotom =) Można cieszyć się ciążą, życiem i pupilem bez zbędnego zamartwiania się. Higiena osobista, badania, mycie warzyw i owoców oraz unikanie jedzenia surowego mięsa jest najważniejsze. by uniknąć zarażenia. Mam nadzieję, że pomogłam niektórym rozwiać wątpliwości. Życzymy miłego kociego dnia =)

Ciąża / koty / toksoplazmoza.
18 kwietnia 2019, 11:48

Powszechnie wiadomo ,że w czasie ciąży trzeba uważać bardziej niż zwykle na różne bakterie, wirusy itd. A to temu, że nam jako dorosłym mogą one nie zagrażać, lecz malutkiemu życiu rozwijającemu się w naszych brzuszkach już tak. Nasze maleństwa nie mają wykształtowanej odporności, dla nich jest to wszystko nowe i nie raz kontakt z różnymi dla nas błahymi chorobami, dla nich jest bardzo groźny. Jednak ja przeszłam dwie ciąże bez jakichkolwiek powikłań i chciała bym zabrać głos w dla mnie ważnej sprawie, bo wiele przyszłych mam jest zastraszanych lub błędnie interpretują pojęcie toksoplazmozy.
Na niektórych grupach do jakich należę mamy boją się wręcz kontaktów z kotami, lub jeśli mają pupila w domu to się go pozbywają "dla dobra dziecka" aby tylko nie zarazić się toksoplazmozą. Więc może czas zdemontować plotki, wyjaśnić samo pojęcie toksoplazmozy i przyjrzeć się faktom.
Co to jest ta toksoplazmoza? Otóż jest to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób pasożytniczych jaka może występować u człowieka, wywołana pierwotniakiem o nazwie Toxoplasma gondii. Podobno jak podaje medycyna praktyczna na świecie od 25–75% populacji jest zarażonych tym pierwotniakiem. I tu coś dla mam : W Polsce rocznie stwierdza się ok. 400 przypadków toksoplazmozy wrodzonej co stanowi ok. 1,1/1000 urodzeń żywych dzieci. Prawda ,że bardzo mało? Choroba najczęściej przebiega bezobjawowo i bez powikłań. I teraz jak to jest z tymi kotami, co one mają wspólnego z tym pierwotniakiem? Otóż wiele osób błędnie myśli, że sam kontakt z kotem powoduje zarażenie. Nie, nie, nie! Muszę was zmartwić ale nie wiem czemu tak się uparły przyszłe mamy na te biedne koty, bo od innych zwierząt też można się zarazić toksoplazmozą, zarówno od psa. I teraz nie samo posiadanie, czy głaskanie czworonoga jest groźne ale kontakt z ich fekaliami. Lecz przecież w naszych czasach gdzie higiena osobista jest na bardzo wysokim poziomie, można zadbać i o to. Można czyścić kuwetę pupila w jednorazowych rękawiczkach, dezynfekować dokładnie ręce po tym zabiegu mydłem antybakteryjnym itd. Jedna strona podaje nawet taką informację :
"Nie stwierdzono istotnego związku między zarażeniem T. gondii u kobiet w ciąży i kontaktem z kotami, niezależnie od sposobu ich karmienia, czy też czyszczenia kuwety." Najczęściej jednak do zakażenia dochodzi przez spożycie surowego lub niedogotowanego mięsa lub nie umytych warzyw lub owoców oraz poprzez kontakt z glebą czy picie skażonej wody. Jeśli macie obawy, macie pupila i chcecie kontrolować sytuację poproście lekarza prowadzącego ciążę o badanie w kierunku wykrycia toksoplazmozy - będzie to badanie płatne z krwi. Bardzo ważny jest fakt ,że posiadacze zwierząt w domu nabyli już odporność na tego pierwotniaka, czyli najwyraźniej byli już zainfekowani. Czyli przebycie przed ciążą zarażenia T. gondii łączy się z nabyciem wystarczającej odporności na nią i tylko w przypadku ciężkiego upośledzenia odporności może dojść do powtórnej infekcji. I teraz przykład z mojego życia.
Dwie ciąże przechodziłam przy dwóch szalonych i kochanych kotach, nie wyobrażam sobie by w ogóle wpaść na pomysł ,żeby je oddać, tylko dlatego ,że zaszłam w ciążę. U mnie w domu zwierzęta traktuję się jak członków rodziny to raz, a dwa bądźmy odpowiedzialni za swoje czynny, jak się zdecydowaliśmy na zwierzaka to nie na rok, czy dwa , tylko miejmy świadomość ,że takie zwierzę będzie nam towarzyszyć nawet do nastu lat. Moje koty były w tym czasie wychodzące, zwiedzały sobie działkowe tereny, czasem coś upolowały, w domu często się z nimi przytulałam, drzemałam, bawiłam. Nie odtrącałam ich, wszystko było jak zwykle. Co do czyszczenia kuwet przyznam, że mąż gdy tylko był w domu to przejął ten obowiązek, lecz ja również nie raz, nie dwa musiałam to zrobić i nie było z tym problemu. Miałam wykonywane badania na tokso i nic nie stwierdzone w dwóch ciążach. Tak więc obalamy mit i dajmy spokój już tym biednym niczemu nie winnym kotom =) Można cieszyć się ciążą, życiem i pupilem bez zbędnego zamartwiania się. Higiena osobista, badania, mycie warzyw i owoców oraz unikanie jedzenia surowego mięsa jest najważniejsze. by uniknąć zarażenia. Mam nadzieję, że pomogłam niektórym rozwiać wątpliwości. Życzymy miłego kociego dnia =)

Coraz bliżej ....
16 kwietnia 2019, 10:31

Coraz bliżej naszego spotkania z maleństwem =)
Jest strach, podekscytowanie, przygotowania i wielkie oczekiwanie,
"Instrukcja obsługi " starszej córki wisi na lodówce, co kiedy i jak podawać, o czym nie zapomnieć.
Ja wiem ,że będzie ciężko, bo to Tadek niejadek jakich mało.... Babcie będą pełnić dyżury. Na tablicy informacje, a raczej przypomnienia dla męża, kiedy ma badanie, kiedy wyniki itd. Torba moja szpitalna spakowana, dobra książka do towarzystwa wybrana, torba dla dzidziusia też już czeka w garderobie. Ciuszki, pieluszki tetrowe, kocyki, kołderki świeże pachnące, wyprasowane już na półce. No i ja ... dla odciążenia sobie głowy i sprawienia przyjemności włos nowy zrobiony i od razu samopoczucie lepsze. Bo przecież ile będę w szpitalu tego nie wie nikt, a czy potem szybko mnie maleństwo puści na takie rarytasy hmm... Dlatego sprawiłam sobie takie małe "treat yourself" na koniec, aby osłodzić sobie troszkę ten lekko nerwowy czas oczekiwań. Mamki naprawdę warto trochę się odstresować i zrobić sobie mały prezent przed zamknięciem nas w tych szpitalnych murach.
Dalej wymieniając, paznokcie obcięte choć ciężko było dosięgnąć z tym brzuszkiem stóp =) nogi gładkie, wydepilowane, gotowe. Jednym słowem powinnam być gotowa, haha ale czy jestem...hmmm nie wiem =).
Nie jest to takie proste, mimo odznaczonych punktów na liście to głowa ciągle myśli i pracuje. Przez tą wizytę u fryzjera poczułam się bardziej kobieco, nie jak na co dzień foczka Mammma, która ledwo się już toczy =) Po za tym fryzjerka dodała mi otuchy, opowiadając, że jej drugi poród trwał 15 minut - prawda, że mega pozytywna wizja porodu?! Nawet jeśli tak tylko mówiła ,żeby mnie dodać wsparcia , chce w to wierzyć =). I tego mam zamiar się trzymać =) Ponoć jest taka teoria, że kolejne dzieci rodzi się łatwiej i szybciej i oby w moim przypadku tak właśnie było! Trzymajcie kciuki!!!