Powszechnie wiadomo ,że w czasie ciąży trzeba uważać bardziej niż zwykle na różne bakterie, wirusy itd. A to temu, że nam jako dorosłym mogą one nie zagrażać, lecz malutkiemu życiu rozwijającemu się w naszych brzuszkach już tak. Nasze maleństwa nie mają wykształtowanej odporności, dla nich jest to wszystko nowe i nie raz kontakt z różnymi dla nas błahymi chorobami, dla nich jest bardzo groźny. Jednak ja przeszłam dwie ciąże bez jakichkolwiek powikłań i chciała bym zabrać głos w dla mnie ważnej sprawie, bo wiele przyszłych mam jest zastraszanych lub błędnie interpretują pojęcie toksoplazmozy.
Na niektórych grupach do jakich należę mamy boją się wręcz kontaktów z kotami, lub jeśli mają pupila w domu to się go pozbywają "dla dobra dziecka" aby tylko nie zarazić się toksoplazmozą. Więc może czas zdemontować plotki, wyjaśnić samo pojęcie toksoplazmozy i przyjrzeć się faktom.
Co to jest ta toksoplazmoza? Otóż jest to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób pasożytniczych jaka może występować u człowieka, wywołana pierwotniakiem o nazwie Toxoplasma gondii. Podobno jak podaje medycyna praktyczna na świecie od 25–75% populacji jest zarażonych tym pierwotniakiem. I tu coś dla mam : W Polsce rocznie stwierdza się ok. 400 przypadków toksoplazmozy wrodzonej co stanowi ok. 1,1/1000 urodzeń żywych dzieci. Prawda ,że bardzo mało? Choroba najczęściej przebiega bezobjawowo i bez powikłań. I teraz jak to jest z tymi kotami, co one mają wspólnego z tym pierwotniakiem? Otóż wiele osób błędnie myśli, że sam kontakt z kotem powoduje zarażenie. Nie, nie, nie! Muszę was zmartwić ale nie wiem czemu tak się uparły przyszłe mamy na te biedne koty, bo od innych zwierząt też można się zarazić toksoplazmozą. I teraz nie samo posiadanie, czy głaskanie czworonoga jest groźne ale kontakt z ich fekaliami. Lecz przecież w naszych czasach gdzie higiena osobista jest na bardzo wysokim poziomie, można zadbać i o to. Można czyścić kuwetę pupila w jednorazowych rękawiczkach, dezynfekować dokładnie ręce po tym zabiegu mydłem antybakteryjnym itd. Jedna strona podaje nawet taką informację :
"Nie stwierdzono istotnego związku między zarażeniem T. gondii u kobiet w ciąży i kontaktem z kotami, niezależnie od sposobu ich karmienia, czy też czyszczenia kuwety." Najczęściej jednak do zakażenia dochodzi przez spożycie surowego lub niedogotowanego mięsa lub nie umytych warzyw lub owoców oraz poprzez kontakt z glebą czy picie skażonej wody. Jeśli macie obawy, macie pupila i chcecie kontrolować sytuację poproście lekarza prowadzącego ciążę o badanie w kierunku wykrycia toksoplazmozy - będzie to badanie płatne z krwi. Bardzo ważny jest fakt ,że posiadacze zwierząt w domu nabyli już odporność na tego pierwotniaka, czyli najwyraźniej byli już zainfekowani. Czyli przebycie przed ciążą zarażenia T. gondii łączy się z nabyciem wystarczającej odporności na nią i tylko w przypadku ciężkiego upośledzenia odporności może dojść do powtórnej infekcji. I teraz przykład z mojego życia.
Dwie ciąże przechodziłam przy dwóch szalonych i kochanych kotach, nie wyobrażam sobie by w ogóle wpaść na pomysł ,żeby je oddać, tylko dlatego ,że zaszłam w ciążę. U mnie w domu zwierzęta traktuję się jak członków rodziny to raz, a dwa bądźmy odpowiedzialni za swoje czynny, jak się zdecydowaliśmy na zwierzaka to nie na rok, czy dwa , tylko miejmy świadomość ,że takie zwierzę będzie nam towarzyszyć nawet do nastu lat. Moje koty były w tym czasie wychodzące, zwiedzały sobie działkowe tereny, czasem coś upolowały, w domu często się z nimi przytulałam, drzemałam, bawiłam. Nie odtrącałam ich, wszystko było jak zwykle. Co do czyszczenia kuwet przyznam, że mąż gdy tylko był w domu to przejął ten obowiązek, lecz ja również nie raz, nie dwa musiałam to zrobić i nie było z tym problemu. Miałam wykonywane badania na tokso i nic nie stwierdzone w dwóch ciążach. Tak więc obalamy mit i dajmy spokój już tym biednym niczemu nie winnym kotom =) Można cieszyć się ciążą, życiem i pupilem bez zbędnego zamartwiania się. Higiena osobista, badania, mycie warzyw i owoców oraz unikanie jedzenia surowego mięsa jest najważniejsze. by uniknąć zarażenia. Mam nadzieję, że pomogłam niektórym rozwiać wątpliwości. Życzymy miłego kociego dnia =)