Najnowsze wpisy, strona 1


Ciąża / koty / toksoplazmoza.
18 kwietnia 2019, 11:48

Powszechnie wiadomo ,że w czasie ciąży trzeba uważać bardziej niż zwykle na różne bakterie, wirusy itd. A to temu, że nam jako dorosłym mogą one nie zagrażać, lecz malutkiemu życiu rozwijającemu się w naszych brzuszkach już tak. Nasze maleństwa nie mają wykształtowanej odporności, dla nich jest to wszystko nowe i nie raz kontakt z różnymi dla nas błahymi chorobami, dla nich jest bardzo groźny. Jednak ja przeszłam dwie ciąże bez jakichkolwiek powikłań i chciała bym zabrać głos w dla mnie ważnej sprawie, bo wiele przyszłych mam jest zastraszanych lub błędnie interpretują pojęcie toksoplazmozy.
Na niektórych grupach do jakich należę mamy boją się wręcz kontaktów z kotami, lub jeśli mają pupila w domu to się go pozbywają "dla dobra dziecka" aby tylko nie zarazić się toksoplazmozą. Więc może czas zdemontować plotki, wyjaśnić samo pojęcie toksoplazmozy i przyjrzeć się faktom.
Co to jest ta toksoplazmoza? Otóż jest to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób pasożytniczych jaka może występować u człowieka, wywołana pierwotniakiem o nazwie Toxoplasma gondii. Podobno jak podaje medycyna praktyczna na świecie od 25–75% populacji jest zarażonych tym pierwotniakiem. I tu coś dla mam : W Polsce rocznie stwierdza się ok. 400 przypadków toksoplazmozy wrodzonej co stanowi ok. 1,1/1000 urodzeń żywych dzieci. Prawda ,że bardzo mało? Choroba najczęściej przebiega bezobjawowo i bez powikłań. I teraz jak to jest z tymi kotami, co one mają wspólnego z tym pierwotniakiem? Otóż wiele osób błędnie myśli, że sam kontakt z kotem powoduje zarażenie. Nie, nie, nie! Muszę was zmartwić ale nie wiem czemu tak się uparły przyszłe mamy na te biedne koty, bo od innych zwierząt też można się zarazić toksoplazmozą, zarówno od psa. I teraz nie samo posiadanie, czy głaskanie czworonoga jest groźne ale kontakt z ich fekaliami. Lecz przecież w naszych czasach gdzie higiena osobista jest na bardzo wysokim poziomie, można zadbać i o to. Można czyścić kuwetę pupila w jednorazowych rękawiczkach, dezynfekować dokładnie ręce po tym zabiegu mydłem antybakteryjnym itd. Jedna strona podaje nawet taką informację :
"Nie stwierdzono istotnego związku między zarażeniem T. gondii u kobiet w ciąży i kontaktem z kotami, niezależnie od sposobu ich karmienia, czy też czyszczenia kuwety." Najczęściej jednak do zakażenia dochodzi przez spożycie surowego lub niedogotowanego mięsa lub nie umytych warzyw lub owoców oraz poprzez kontakt z glebą czy picie skażonej wody. Jeśli macie obawy, macie pupila i chcecie kontrolować sytuację poproście lekarza prowadzącego ciążę o badanie w kierunku wykrycia toksoplazmozy - będzie to badanie płatne z krwi. Bardzo ważny jest fakt ,że posiadacze zwierząt w domu nabyli już odporność na tego pierwotniaka, czyli najwyraźniej byli już zainfekowani. Czyli przebycie przed ciążą zarażenia T. gondii łączy się z nabyciem wystarczającej odporności na nią i tylko w przypadku ciężkiego upośledzenia odporności może dojść do powtórnej infekcji. I teraz przykład z mojego życia.
Dwie ciąże przechodziłam przy dwóch szalonych i kochanych kotach, nie wyobrażam sobie by w ogóle wpaść na pomysł ,żeby je oddać, tylko dlatego ,że zaszłam w ciążę. U mnie w domu zwierzęta traktuję się jak członków rodziny to raz, a dwa bądźmy odpowiedzialni za swoje czynny, jak się zdecydowaliśmy na zwierzaka to nie na rok, czy dwa , tylko miejmy świadomość ,że takie zwierzę będzie nam towarzyszyć nawet do nastu lat. Moje koty były w tym czasie wychodzące, zwiedzały sobie działkowe tereny, czasem coś upolowały, w domu często się z nimi przytulałam, drzemałam, bawiłam. Nie odtrącałam ich, wszystko było jak zwykle. Co do czyszczenia kuwet przyznam, że mąż gdy tylko był w domu to przejął ten obowiązek, lecz ja również nie raz, nie dwa musiałam to zrobić i nie było z tym problemu. Miałam wykonywane badania na tokso i nic nie stwierdzone w dwóch ciążach. Tak więc obalamy mit i dajmy spokój już tym biednym niczemu nie winnym kotom =) Można cieszyć się ciążą, życiem i pupilem bez zbędnego zamartwiania się. Higiena osobista, badania, mycie warzyw i owoców oraz unikanie jedzenia surowego mięsa jest najważniejsze. by uniknąć zarażenia. Mam nadzieję, że pomogłam niektórym rozwiać wątpliwości. Życzymy miłego kociego dnia =)

Coraz bliżej ....
16 kwietnia 2019, 10:31

Coraz bliżej naszego spotkania z maleństwem =)
Jest strach, podekscytowanie, przygotowania i wielkie oczekiwanie,
"Instrukcja obsługi " starszej córki wisi na lodówce, co kiedy i jak podawać, o czym nie zapomnieć.
Ja wiem ,że będzie ciężko, bo to Tadek niejadek jakich mało.... Babcie będą pełnić dyżury. Na tablicy informacje, a raczej przypomnienia dla męża, kiedy ma badanie, kiedy wyniki itd. Torba moja szpitalna spakowana, dobra książka do towarzystwa wybrana, torba dla dzidziusia też już czeka w garderobie. Ciuszki, pieluszki tetrowe, kocyki, kołderki świeże pachnące, wyprasowane już na półce. No i ja ... dla odciążenia sobie głowy i sprawienia przyjemności włos nowy zrobiony i od razu samopoczucie lepsze. Bo przecież ile będę w szpitalu tego nie wie nikt, a czy potem szybko mnie maleństwo puści na takie rarytasy hmm... Dlatego sprawiłam sobie takie małe "treat yourself" na koniec, aby osłodzić sobie troszkę ten lekko nerwowy czas oczekiwań. Mamki naprawdę warto trochę się odstresować i zrobić sobie mały prezent przed zamknięciem nas w tych szpitalnych murach.
Dalej wymieniając, paznokcie obcięte choć ciężko było dosięgnąć z tym brzuszkiem stóp =) nogi gładkie, wydepilowane, gotowe. Jednym słowem powinnam być gotowa, haha ale czy jestem...hmmm nie wiem =).
Nie jest to takie proste, mimo odznaczonych punktów na liście to głowa ciągle myśli i pracuje. Przez tą wizytę u fryzjera poczułam się bardziej kobieco, nie jak na co dzień foczka Mammma, która ledwo się już toczy =) Po za tym fryzjerka dodała mi otuchy, opowiadając, że jej drugi poród trwał 15 minut - prawda, że mega pozytywna wizja porodu?! Nawet jeśli tak tylko mówiła ,żeby mnie dodać wsparcia , chce w to wierzyć =). I tego mam zamiar się trzymać =) Ponoć jest taka teoria, że kolejne dzieci rodzi się łatwiej i szybciej i oby w moim przypadku tak właśnie było! Trzymajcie kciuki!!!

Siostrzana love =)
10 kwietnia 2019, 21:21

 Jak wiecie jestem w 9 mcu ciąży czyli śmiało można powiedzieć ,że jestem chodzącą bombą zegarową =P Jestem też szczęśliwą mamusią dla 2,5 letniej cudownej gangrenki , która właśnie weszła w ten słodki etap. Przytulaczki, buziaczki, szatanki i " mama mogę pomóc?", a mama "co to znaczy" itd. Rozkoszny czas. Z racji tego ,że zmiany w moim ciele są mega widoczne i od dłuższego czasu tłumaczymy córce ,że będzie mieć rodzeństwo, będzie maluszek w domu itd to mimo tak młodego wieku widzimy jak córa już kocha to jeszcze nienarodzone, zupełnie jej obce i chyba trudne do zrozumienia maleństwo. No bo jak ten dzidziuś tam się znalazł? hmm a jak wyjdzie ... no tego to akurat i ja się boję , ale o tym w innym wpisie =P
Córka często przytula się do brzuszka , daje siostrzyczce buziaczki lub "szykuje" dla niej mleczko i ją karmi. Wybierała razem ze mną ubranka i zabaweczki dla maluszka i naprawdę często o niej myśli i sama dokłada coś ze swoich zabawek.Przy czym nie jest w ogóle zazdrosna. Naprawdę miło popatrzeć jak ogromną siłą jest miłość. Bezwarunkowa, naturalna i prawdziwa. Sama mam siostrę i wiem ,że to skarb. Mimo odmienności charakterów, odległości lub zwykłego braku czasu ,zawsze miłość siostrzana to jest coś co się po prostu czuje i jest!

 

Zapraszam do śledzenia fb , tam będę informować o nowych wpisach =) https://www.facebook.com/doublemamkablogspotcom-2244461095820675/

Strach ma wielkie oooczyyyska ....
10 kwietnia 2019, 20:44

Zapewne te kobiety, które mają już za sobą poród, lub te które jeszcze noszą przed sobą swój słodki ciężar zrozumieją mój lęk i mój wpis. Jestem obecnie w 36 tygodniu ciąży, czyli mogę jechać na porodówkę choćby i zaraz =P. Nikogo tu nie obchodzi czy jestem gotowa na to psychicznie czy nie, lub ,że pasowało by mi jednak urodzić o terminie, bo zaplanowałam sobie już wszystko =P. I tu nie chodzi mi o ostanie pranie przed, czy podlanie kwiatków na przód lecz o ustawienie opieki dla starszej córy podczas mojej nieobecności. Tak dobrze nie ma, muszę czekać ,aż matka natura zawojuje moim życiem. Torba do szpitala spakowana, a ja czekam na jakiś znak. Jest to moja druga ciąża, jestem szczęśliwą mamą 2,5 letniej słodkiej gangrenki, która daje mi codzienną dawkę szalonego powera i mnóstwo pozytywnej energii. Ale jest też ona powodem moich obecnych zmartwień. Za pierwszym razem tak się nie stresowałam porodem, pobytem w szpitalu itd , więc czemu teraz takie czarne myśli zamęczają mi głowę? Hmmm może właśnie dlatego ,że wiem czym to pachnie, a nie pachnie to fiołkami =P I nie chce tu nikogo zrazić, przestraszyć lub nastawić ,bo przecież każda kobieta ma inny próg bólu, miała inny poród, inne wyniki czy też inną opiekę lekarską.Nie chodzi mi tu o fizyczny ból z tym związany. Nie wspominam po czasie porodu jakoś tragicznie ale pamiętam,że się namęczyłam i byłam bardzo wyczerpana. (I na tym skończmy jeśli chodzi o relację z mojego rozwiązania) Jednak najważniejsze i najtrwalsze wspomnienie z tamtego czasu to narodziny tego wspaniałego małego człowieka, zobaczenie się z tą istotką , która mieszkała u mnie w brzuchu 9 miesięcy. Cud - bo jak inaczej to nazwać. Jednak wracając do tematu i moich obaw. Chyba właśnie przez to ,że będzie to moja pierwsza tak długa rozłąka z córką będę się martwić o nią , jak sobie daje radę bez mamy, czy nie tęskni, czy nie płaczę, czy tata umiał wcisnąć zupkę, czy babcia będzie wiedziała na jakie szalanki ma ona akurat ochotę itd. I odwrotnie, ja wiem ,że będę strasznie za nią tęsknić. A to tylko wierzchołek góry lodowej...bo przecież (tfu tfu tfu na psa urok) gdzieś z tyłu głowy dobijają się złe myśli , tak przykre ,że nawet nie chce ich wypowiadać na głos. Bo w razie by cos poszło nie tak, to ... i tu serce mi już pęka...bo to ja chce pokazywać jej ten świat, chce ją uczyć, śmiać się z nią, poznawać jej charakter, opowiadać o swoim dzieciństwie, swoich przygodach czy błędach aby może ich sama uniknęła. Chce po prostu być jej światem , tak jak jest to teraz, bo ona jest całym moim. Dlatego tak się denerwuję tym porodem. Ale przecież tyle kobiet na tym świecie rodzi kolejne dzieci i wszystko jest dobrze i muszą też stawić czoła podobnym rozterką. Co zrobić aby to nie zdominowało naszej głowy? Może tak jak ja,kiedy nachodzą mnie te okropności, na spokojnie, z zamkniętymi oczami staram się przeanalizować sytuację. Po pierwsze mamy 21 wiek, rodzić będę w szpitalu, pod opieką wykwalifikowanych i doświadczonych lekarzy i położnych. Po drugie mam dobre wyniki, jestem ogólnie zdrową osobą, więc czego tu się bać. Po trzecie nie można dać się zwariować i dopuścić tych czarnych myśli do głosu! Grunt to pozytywne nastawienie! Po czwarte na pewno będę mieć wsparcie bliskich, chodzi mi tu o wsparcie psychiczne jak i w opiece nad moją starszą gangrenką. Co przyniesie mi ulgę w zamartwianiu się o nią, gdy ja będę wrzeszczeć w wniebogłosy w szpitalu. I po ostatnie najważniejsze to przecież odkąd zostałam mamą poznałam silną i mocną więź, jaka istnieje między dzieckiem, a rodzicem. I wiem, że właśnie ta miłości matki do dziecka da mi siłę przetrwać wszystko, aby tylko to uczucie nie zgasło. Tak więc jeśli któraś z was ma podobne obawy i czuję jakiś wewnętrzny lęk , pamiętajmy w miłości siła!

 

Zapraszam do śledzenia strony na fb  - https://www.facebook.com/doublemamkablogspotcom-2244461095820675/